czwartek, 10 marca 2016

LBE. Braehmer - Gutknecht, Lemieux - De La Rosa


David Lemieux - James De La Rosa: Wydaje się, że wszystko co najgorsze jest już za Davidem Lemieux. Osiem rund z Gienadijem Gołowkinem musiało zrobić niemałe wrażenie na Kanadyjczyku, ale po pięciu miesiącach 27-latek z Montrealu wraca i zaczyna od nowa swoją drogę na szczyt. Pierwszym do odprawienia ma być James De La Rosa, którego absencja po nokaucie z rąk Hugo Centeno Juniora trwała znacznie dłużej. „King” z perspektywicznym Amerykaninem spotkał się pod koniec 2014 roku i dopiero teraz wraca między liny. Kolejna porażka może raz na zawsze zniszczyć marzenia De La Rosy o wskoczeniu do pięściarskiej elity. A szanse na to były - w 2014 roku, przed porażką z Centeno, De La Rosa dość pewnie wypunktował przecież Alfredo Angulo, po drodze rzucając go na deski. W pojedynku z Davidem Lemieux wielu ekspertów i kibiców nie da mu większych szans, jednak historia nie takie sensacje widziała. Wygrana nad Lemieux, i to na jego terenie w Kanadzie, może wywindować Jamesa do czołówki wagi średniej i dać mu szansę na jeszcze ciekawsze oferty, w szczególności finansowo.

Cedric Vitu - Ruben Varon: Francuz to bardzo ciekawa postać. 30-letni zawodnik stoczył już na zawodowych ringach aż 45 walk, z czego tylko dwie przegrał. Obie porażki poniósł po niejednogłośnych decyzjach punktowych. W 2008 roku uległ Hamletowi Petrosyanowi, zaś cztery lata później Siergejowi Rabczence w Anglii. W 2015 roku po raz drugi pojechał na teren rywala i miał być świetnym nazwiskiem do rekordu lokalnego faworyta, Orlando Fiordigiglio. Francuz toczył we Włoszech świetną walkę. Co prawda przegrywał na punkty po dziesięciu rundach, lecz w jedenastej znokautował niepokonanego rywala zdobywając pas EBU wagi super piórkowej. Mańkut z Francji zdążył już raz obronić pas, a kolejnym do niego pretendentem będzie Ruben Varon. Hiszpan także lubi walczyć w swoim kraju, jednak tym razem będzie musiał przyjechać na teren mistrza - do Francji. Dotychczas przegrywał m.in. z takimi zawodnikami jak Felix Sturm, Sebastian Zbik czy Matthew Macklin. Porażkę zadał mu także… Orlando Fiordigiglio, kiedy jeszcze on był mistrzem Europy. Obu Panów łączy identyczna liczba wygranych walk - imponujące 43 zwycięstwa. Varon jest o sześć lat starszy i zdecydowanie bliżej mu jednak do końca kariery. Dla niego walka o europejski pas z "Titi" może być ostatnią taką szansą.
Hassan N’Dam N'Jikam - Patrick Mendy: Niegdyś dzierżący zwykły pas mistrzowski w wadze średniej i dwukrotnie pretendujący do prawdziwego tytułu Hassan N'Dam N'Jikam z pewnością odetchnął, że odwołana została wcześniejsza gala z jego udziałem. Tam miał zmierzyć się z Avtandilem Khurtsidze, który mocnym nokautem zakończył walkę z niepokonanym Antoine’m Douglasem przed tygodniem. N’Dam spotka się z mniej wymagającym rywalem - dobrze znanym kibicom w Polsce Patrickiem Mendy, który swego czasu remisował z Dimitrijem Czudinowem i wygrywał z Virgilijusem Stapulionisem, a dwa ostatnie pojedynki stoczył w Polsce. W Białymstoku pewnie wypunktował Roberta Świerzbińskiego w walce o pas WBF, zaś w Łodzi przegrał z Kamilem Szeremetą. Zawodnik urodzony w Gambii nie ma imponującego rekordu, jednak jest zdecydowanie lepszy niż ten rekord wskazuje. Stoczył on w ringu 26 pojedynków, z czego tylko dwie zakończyły się przed czasem. Obie w pierwszej rundzie. Raz wygrał, raz przegrał - z Callumem Smithem. N'Dam jest natomiast zawodnikiem świetnie boksującym. Ma styl pozwalający mu wygrywać rundy, lecz posiada też podejrzaną szczękę. W dwóch przegranych walkach - z Peterem Quillinem i Davidem Lemieux padał na deski łącznie aż 10 razy. Co ciekawe – gdyby nie liczyć mu punktów odjętych za nokdauny, wyniku obu tych walk oscylowałyby wokół remisów. W przypadku spodziewanej wygranej, Hassan w następnym pojedynku ma stanąć do odroczonego rewanżu z Khurtsidze.
Juergen Breahmer - Eduard Gutknecht: Wielki rewanż za pojedynek z 2013 roku, kiedy to wracający po dłuższej przerwie Breahmer odebrał pas mistrza Europy Eduardowi Gutknechtowi. Niepokonany od ośmiu lat Niemiec w najbliższą sobotę stoczy swój jubileuszowy, 50-ty pojedynek na zawodowych ringach. Dwukrotny mistrz świata wagi półciężkiej ostatnie pojedynki wygrywał przed czasem. Po demolce na Pawle Głażewskim, swoimi celnymi ciosami zniechęcił do walki w drugiej połowie walki także Robina Krasniqi i Konni Konrada. "Energy Eddy", który niegdyś wygrywał z takimi zawodnikami jak chociażby Karoly Balzsay, Lorenzo Di Giacomo czy Wiaczesław Użelkow, przegrał z cztery lata starszym Niemcem w 2013 roku jednogłośnie na punkty, aczkolwiek po bardzo ciekawej i wyrównanej walce. Breahmer zapowiada, że tym razem wyraźniej pokona swojego rywala. Dla Gutknechta walka o mistrzowski pas jest prawdziwym darem od losu - to nie on miał być pierwotnie przeciwnikiem 37-latka, lecz Thomas Oosthuizen, który jednak przegrał nie tyle z rywalami, co z uzależnieniami.
Terry Flanagan - Derry Mathews: Podobnie jak Juergen Breahmer, również 50-ty pojedynek stoczy w najbliższy weekend także Derry Mathews. 32-latek z Liverpoolu ma za sobą całkiem ciekawą karierę. W ostatniej walce, po pokonaniu Tonego Luisa zdobył tytuł WBA Interim wagi lekkiej i przystąpi do walki z Terry Flanaganem o pełnoprawne mistrzostwo WBO. Flanagan i Mathews spotkali się już raz w ringu - w 2012 roku w półfinale turnieju Prizefighter Flanagan wypunktował rywala na dystansie trzech rund. Mathews przegrywał także m.in. z Emiliano Marsilim, Gavinem Reesem czy Stephene’m Ormondem. Starszy z Anglików ma jednak na swoim koncie także kilka sukcesów - wygrał z obecnym mistrzem świata Anthonym Crollą, a także Tommym Coyle’m. Z Crollą i Reesem zanotował także remisy. "Turbo" Flanagan długo walczył o przysłowiową pietruszkę, jednak wreszcie doczłapał się do walki o pasy i wykorzystał szanse. W 2014 roku zdobył mistrzostwo Wspólnoty Brytyjskiej, natomiast rok później najpierw sięgnął po pas europejski, a następnie po mistrzostwo świata WBO. Jego najsilniejsi rywale, Jose Zepeda i Diego Magdaleno wytrzymali w ringu ledwie dwie rundy. Czy Derry Mathews postawi poprzeczkę wyżej?
źródło: ringpolska.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz