poniedziałek, 29 lutego 2016

Paweł Kołodziej: chcę znów walczyć z Lebiediewem choćby w sparingu

 

 "Nigdy nie zapomnę porażki z Rosjaninem Denisem Lebiediewem. Wróciłem do boksu, aby znów z nim się spotkać, choćby w walce sparingowej" - stwierdził były pretendent do tytułu mistrza świata WBA w wadze junior ciężkiej Paweł Kołodziej.

 35-letni Kołodziej wraca na ring po prawie półtorarocznej przerwie. Nie walczył od pojedynku z Lebiediewem o pas WBA, który odbył się we wrześniu 2014 roku w Moskwie. Wystąpi 4 marca na gali w Sosnowcu.



"To był koszmarny wieczór dla polskiego pięściarstwa, bowiem ja przegrałem z Lebiediewem, a Krzysiek Włodarczyk stracił tytuł WBC w tej samej wadze z Rosjaninem Grigorijem Drozdem. Teraz wracam do boksu, aby móc znów spotkać się z moim ostatnim rywalem. Nigdy nie pogodziłem się z tą przegraną. Dostałem w drugiej rundzie cios, którego nie zobaczyłem, a kiedy się ocknąłem, było po wszystkim. Gdybym kiedykolwiek otrzymał szansę rewanżu, rzucam wszystko, wsiadam w samolot i jadę do Rosji. Ale będę cieszył się też z możliwości stoczenia ośmiorundowego sparingu w dużych rękawicach z Lebiediewem. Sportowo nie jestem gorszy, mimo że przerwę miałem długą" - powiedział Kołodziej.
Za kilka dni, podczas tych samych zawodów, na ring powróci też Włodarczyk, były czempion IBF i WBC w kategorii junior ciężkiej. Jego przeciwnikiem będzie kolejny Rosjanin Walery Brudow, dawny mistrz świata tymczasowy WBA.
"Włodarczyk otwarcie mówi o swych planach, o tym, że chce spotkać się najpierw z Kazachem Beibutem Szumenowem, obecnym posiadaczem pasa tymczasowego WBA, a potem walczyć o kolejne tytuły. Dla mnie wielką motywacją pozostaje Lebiediew, który wciąż jest czempionem, ale już dwóch federacji. Wraz z promotorem Andrzejem Wasilewskim rozważamy także mój  wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale o tym opowiem dopiero po gali w Sosnowcu" - dodał.
Pierwotnie Kołodziej miał wystąpić w połowie poprzedniego roku na gali w rodzinnej Krynicy. Miał to być jego debiut w wadze ciężkiej.
"Niestety, lekarze zdecydowali, że muszę natychmiast poddać się zabiegowi oka. Na szczęścia to była wrodzona wada wzroku, która ujawniła się w tamtym czasie, a nie nabyta. Nie było mowy o żadnym wysiłku, przez siedem tygodni nie mogłem podnosić ciężarka kilogramowego" - przyznał.
Pięściarz mierzący 197 cm ważył wtedy 100 kg, ale twierdzi, że przynajmniej na razie porzucił jednak plany o przejściu do kategorii ciężkiej.
"Nie będę sztucznie wzmacniał organizmu, zostaję w junior ciężkiej. W tej wadze poszukam wyzwań, choć jak mówię wciąż siedzi mi w głowie Lebiediew" - dodał zawodnik, który ma na koncie 33 zwycięstwa i porażkę.
O swych planach sportowych Kołodziej poinformował dopiero w poniedziałek, kilka dni przed walką.
"Nie było mnie w mediach, w spokoju skupiłem się na rozwijaniu mojej fundacji pod nazwą +Kuźnia Kołodzieja+ oraz własnych przygotowaniach pod okiem Radosława Pietrzkiewicza, a także w Poznaniu z Wojciechem Komasą i odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne Mateuszem Gucmanem, który jako zapaśnik startował na igrzyskach w Pekinie. W +Kuźni Kołodzieja+ sporo się dzieje, stworzyliśmy ciekawą i różnorodną ofertę zajęć: boks indywidualny, boks grupowy, cross boxing, fit boxing, a także aikido i zajęcia yogi. Miejscowa młodzież ma naprawdę świetne warunki lokalowe i kadrowe, aby móc aktywnie spędzać swój wolny czas z dala od nałogów" - powiedział.


 źródło: onet.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz