"Nigdy nie zapomnę porażki z Rosjaninem Denisem Lebiediewem. Wróciłem do
boksu, aby znów z nim się spotkać, choćby w walce sparingowej" -
stwierdził były pretendent do tytułu mistrza świata WBA w wadze junior
ciężkiej Paweł Kołodziej.
35-letni Kołodziej wraca na ring po prawie półtorarocznej przerwie. Nie
walczył od pojedynku z Lebiediewem o pas WBA, który odbył się we
wrześniu 2014 roku w Moskwie. Wystąpi 4 marca na gali w Sosnowcu.
"To był koszmarny wieczór dla polskiego
pięściarstwa, bowiem ja przegrałem z Lebiediewem, a Krzysiek Włodarczyk
stracił tytuł WBC w tej samej wadze z Rosjaninem Grigorijem Drozdem.
Teraz wracam do boksu, aby móc znów spotkać się z moim ostatnim rywalem.
Nigdy nie pogodziłem się z tą przegraną. Dostałem w drugiej rundzie
cios, którego nie zobaczyłem, a kiedy się ocknąłem, było po wszystkim.
Gdybym kiedykolwiek otrzymał szansę rewanżu, rzucam wszystko, wsiadam w
samolot i jadę do Rosji. Ale będę cieszył się też z możliwości stoczenia
ośmiorundowego sparingu w dużych rękawicach z Lebiediewem. Sportowo nie
jestem gorszy, mimo że przerwę miałem długą" - powiedział Kołodziej.
Za kilka dni, podczas tych samych zawodów, na ring
powróci też Włodarczyk, były czempion IBF i WBC w kategorii junior
ciężkiej. Jego przeciwnikiem będzie kolejny Rosjanin Walery Brudow,
dawny mistrz świata tymczasowy WBA.
"Włodarczyk otwarcie mówi o swych planach, o tym,
że chce spotkać się najpierw z Kazachem Beibutem Szumenowem, obecnym
posiadaczem pasa tymczasowego WBA, a potem walczyć o kolejne tytuły. Dla
mnie wielką motywacją pozostaje Lebiediew, który wciąż jest czempionem,
ale już dwóch federacji. Wraz z promotorem Andrzejem Wasilewskim
rozważamy także mój wyjazd do Stanów Zjednoczonych, ale o tym opowiem dopiero po gali w Sosnowcu" - dodał.
Pierwotnie Kołodziej miał wystąpić w połowie
poprzedniego roku na gali w rodzinnej Krynicy. Miał to być jego debiut w
wadze ciężkiej.
"Niestety, lekarze zdecydowali, że muszę
natychmiast poddać się zabiegowi oka. Na szczęścia to była wrodzona wada
wzroku, która ujawniła się w tamtym czasie, a nie nabyta. Nie było mowy
o żadnym wysiłku, przez siedem tygodni nie mogłem podnosić ciężarka
kilogramowego" - przyznał.
Pięściarz mierzący 197 cm ważył wtedy 100 kg, ale
twierdzi, że przynajmniej na razie porzucił jednak plany o przejściu do
kategorii ciężkiej.
"Nie będę sztucznie wzmacniał organizmu, zostaję w
junior ciężkiej. W tej wadze poszukam wyzwań, choć jak mówię wciąż
siedzi mi w głowie Lebiediew" - dodał zawodnik, który ma na koncie 33
zwycięstwa i porażkę.
O swych planach sportowych Kołodziej poinformował dopiero w poniedziałek, kilka dni przed walką.
"Nie było mnie w mediach, w spokoju skupiłem się na
rozwijaniu mojej fundacji pod nazwą +Kuźnia Kołodzieja+ oraz własnych
przygotowaniach pod okiem Radosława Pietrzkiewicza, a także w Poznaniu z
Wojciechem Komasą i odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne Mateuszem
Gucmanem, który jako zapaśnik startował na igrzyskach w Pekinie. W
+Kuźni Kołodzieja+ sporo się dzieje, stworzyliśmy ciekawą i różnorodną
ofertę zajęć: boks indywidualny, boks grupowy, cross boxing, fit boxing,
a także aikido i zajęcia yogi. Miejscowa młodzież ma naprawdę świetne
warunki lokalowe i kadrowe, aby móc aktywnie spędzać swój wolny czas z
dala od nałogów" - powiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz